Tym wpisem zaczynamy cykl poświęcony zabawkom, jakimi bawiły się nasze dzieci w poszczególnych miesiącach swojego życia. A zatem szykujcie się na subiektywny przegląd naszych skrzyń z zabawkami, a nie sklepowych półek. Raczej nie znajdziecie tu grająco-tańczących plastikowych kombajnów, ponieważ jako mamy stawiamy na zabawki neutralne, estetyczne, czasem DIY, często w duchu Montessori. Może Was zdziwić mała ilość zabawek, ale wychodzimy z założenia, że dla niemowlaka wszystko jest nowe i ciekawe. Nigdy też nie wiadomo, po co sięgną małe rączki i jaka rzecz codziennego użytku stanie się w danej chwili najfajniejszą na świecie zabawką. Ograniczeniem jest tylko wyobraźnia i względy bezpieczeństwa.
Jako siedmiomiesięczne niemowlę Witek był wówczas na etapie fascynacji dźwiękami, czyli ulubionymi zabawkami były te, które wydawały różnorakie odgłosy- od szelestu, przez grzechotanie aż po prawdziwe huki.
1. butelki grzechotki: wraz z kolejnymi zużytymi butelkami po płynie do kąpieli powiększa się nasza kolekcja butelek-grzechotek. Mają one cylindryczny, dopasowany do dziecięcej rączki kształt, a dzięki temu, że nie są zadrukowane, tylko mają naklejoną etykietkę, nie ma obawy, że dziecko zje farbę drukarską. Obecnie nasza kolekcja liczy 5 różnie brzmiących butelek, wypełnionych solą, kaszą owsianą, fasolą mung, ciecierzycą i fasolą kidney. We wcześniejszych miesiącach Witek ćwiczył na tych butelkach chwyt i obgryzał zakrętkę, a jako mały pełzak turlał butelki, gonił je i słuchał wydawanych przez nie dźwięków.
2. metalowy talerz: nic nie wydaje bardziej przenikliwego dźwięku niż metalowy talerz uderzany o drewnianą podłogę i żaden inny dźwięk nie wywołuje tak błogiego uśmiechu na twarzy Witka jak ten. Obawiam się, że talerz zostanie z nami na dłużej.
3. dmuchana książeczka: Witek dostał tę zabawkę w prezencie i pokochał ją miłością wielką. Jest to pierwsza książka, której mama nie dość, że mu nie zabiera, to pozwala nawet ślinić do woli i obgryzać. Dodatkowo pomiędzy kartki (?), wszyty jest "klakson", którego piszczenie przywoływało pełzającego Witka, gdy ten udawał się w zakazane rewiry.
4. balony: zwane przez tatę Witka bum-bumami wywoływały duży entuzjazm. Zapewne zaciekawienie budziła dysproporcja pomiędzy wielkością i lekkością oraz nieznane dotąd właściwości tego przedmiotu. Witek zdawał się zadziwiony tym, jak łatwo było popchać balonik i jak ciężko było go ugryźć :)