czwartek, 27 października 2016

Jak zrobić zupę dla niemowlaka w 5 minut?

Obiad dla niemowlaka w 5 minut? Myślicie, że to niemożliwe? Że tak szybko nie gotuje nawet Jamie Oliver, bo jemu zabiera to aż 15 minut? Podzielę się z Wami swoim patentem, jak zostać sprinterem w kuchni, a przy tym mieć codziennie inną, smaczną zupę. Jednak, aby to się udało, należy się wcześniej do takiego gotowania przygotować. A jak? Przypominam Wam system kostkowy.
 
Patrząc na statystyki bloga, system kostkowy Martyny, czyli sposób na szybkie obiady dla niemowlaka, cieszy się dużym zainteresowaniem. Ja też chętnie korzystam z tego patentu, ale zmodyfikowałam go nieznacznie. Otóż nie zamrażam gotowych obiadów, lecz półprodukty, które niczym klocki lego mogę dowolnie łączyć. I tak w mojej zamrażarce zawsze znajdują się kostki buliony warzywnego, zmiksowanych warzyw oraz kawałki warzyw. Dzięki temu przygotowanie obiadu wymaga ode mnie odnalezienia odpowiedniego woreczka (dlatego tak ważne jest ich staranne opisanie), wyjęcia kostki i podgrzania ich.
 
Przykładowe połącznia:
- bulion + puree dyniowe
- bulion + puree dyniowe z jarmużem
- bulion + puree marchewkowe
- bulion + puree cukiniowe
- bulion + groszek
 
W swoim poście Martyna opisywała dwa rodzaje pojemniczków do zamrażania. Dla mnie istotną różnicą jest ich wielkość. Zawsze część produktu zamrażam w jednym, a część w drugim z nich. Dzięki temu mogę w zupie łączyć więcej niż jeden składnik, bez obawy, że objętość obiadu będzie zbyt duża. 
 
I tak zamiast: 
- duża kostka bulionu + duża kostka puree dyniowego
mogę zrobić:
- duża kostka bulionu + mała kostka puree dyniowego + mała kostka puree marchewkowego.
 
Tu może się pojawić pytanie, po co mrozić produkty dostępne przez cały rok, takie jak marchewka? Otóż nie chodzi o robienie zapasów na zimę, lecz jedynie o posiadanie półproduktów, które będzie można wykorzystać w sytuacji, gdy nie będzie czasu na czekanie aż marchewka się ugotuje. Mrożenie jest również dobrym sposobem na zagospodarowanie resztek z gotowania bulionu, kiedy zostaje duża ilość gotowanej marchewki czy pietruszki. Lepiej część z nich zmiksować i zamrozić niż wyrzucić.
 
Jako półprodukty można też traktować jednoskładnikowe słoiczki dla dzieci. Nie namawiam Was do  trzymania słoików w zapasie, lecz jest to dobry sposób do zużycia tych, które się już wcześniej zakupiło - jak to było na przykład w moim przypadku. Otóż, u nas rozszerzenie diety przypadło na czas późnego przednówka i mając do wyboru warzywa zimowane lub nowalijki, wybrałam jednoskładnikowe słoiczki. Na szczęście po zużyciu dwóch słoików z pasternakiem pojawiły się w ogródku mamy pierwsze młode marchewki. A marchewka ze słoiczka sprawdziła się później w roli awaryjnej marchwianki z ryżem, gdy dziecko miało problemy z brzuszkiem.
 
Zbilansowany posiłek dla dziecka powinien oprócz warzyw zawierać także węglowodany. Staram się mieć zawsze w lodówce ugotowaną kaszę - jaglaną czy gryczaną. Ale co zrobić, gdy akurat takowych brak, a obiad podać trzeba za 5 minut? W takich przypadkach świetnie sprawdzają się ekspandowane ziarna, które równocześnie stanowią dodatek węglowodanowy jak i zagęstnik zupy, a także urozmaicają fakturę zupy-kremu.  
 
Wracając więc do naszego obiadu w 5 minut. Gdy podgrzejesz już bulion i warzywo, przygotujesz kaszę lub jej ekspandowane ziarna, co zrobić następnie, aby dodać obiadowi wykwintności, a nadal zmieścić się w wyznaczonym czasie? Ja mam kilka sprawdzonych dodatków, które są przysłowiową kropką nad "i": 
 
- mleko kokosowe - idealnie komponuje się np. z zupą dyniową lub marchewkową
- świeże i suszone zioła - np. natka pietruszki do puree z groszku lub koperek do puree z cukinii
- przyprawy - dowolne, ja np. nie wyobrażam sobie puree z marchewki bez odrobiny imbiru
- tłuszcz - jest niezbędnym elementem każdego dania warzywnego, podkreśla smak, ale przede wszystkim, jest niezbędny do przyswojenia witamin rozpuszczalnych w tłuszczu. Ja chętnie używam klarowanego masła, które podkreśla słodycz warzyw lub olejów tłoczonych na zimno, które mają dość intensywny smak - polecam zwłaszcza słonecznikowy i dyniowy.
- ziarna - ziarnami dyni lub słonecznika można posypać zupę, co ma znaczenie zarówno dekoracyjne jak i zdrowotne. Warto jednak je uprzednio zmielić, aby dziecko mogło przyswoić zawarte w nich tłuszcze i witaminy, w przeciwnym razie możemy znaleźć je w pieluszce w niezmienionej formie.
 
  

niedziela, 9 października 2016

Co na obiad dla 8-miesięcznego niemowlaka?

Witek jako ośmiomiesięczniak zaczął się interesować samodzielnym jedzeniem. Wybierał z tacki okruszki i w dużym skupieniu wsadzał je piąstką do buzi. Stąd na jego talerzu, obok dotychczasowych grudkowatych papek, zaczęły się pojawiać produkty, które mógł wziąć do łapki. Wbrew moim obawom nie rzucał nimi, nie miażdżył ani nie wsmarowywał sobie we włosy, o czym czytałam często na grupie poświęconej BLW, lecz z mniejszym lub większym skutkiem konsumował. Jak widać na załączonych fotografiach (przykładowe menue z dwóch tygodni) nadal karmię syna papkami, aby mieć pewność, że zje serwowane mu mięso i tłuszcze.

Jeśli ktoś będzie zainteresowany szczegółowym przepisem, na któreś z niżej pokazanych dań, to proszę o informację w komentarzu.


 
 
1. krem z pomidora zmiksowany z makaronem razowym, pasztet z królika i włoszczyzny + gotowana marchew, fasolka szparagowa, winogron
 

2. krem z pieczonego buraka z ekspandowanym amarantusem, pesto z natki pietruszki + pieczony burak, kiszony ogórek

3. krem z pietruszki i gruszki, pasztet z królika i włoszczyzny + pierogi leniwe, gotowana marchew i pietruszka

4. krem z pietruszki i gruszki, pasztet z królika i włoszczyzny + ziemniak gotowany w mundurku, gotowana marchew, maliny

5. pieczony burak starty zmieszany z twarogiem i jogurtem naturalnym + makaron żytni, pieczony burak, twaróg

6. krem z pieczonego buraka z mlekiem kokosowym, pasztet z królika i włoszczyzny + makaron spaghetti, gotowana marchew, kiszony ogórek



 
 
1. pesto z natki pietruszki, makaron, ogórek kiszony, cukinia gotowana na parze, winogron
 
2. krem z marchewki i suszonej moreli, gotowany królik + makaron żytni, cukinia gotowana na parze, gotowana marchew
 
3. krem z ziemniaka z tartą marchewką, jajko + cukinia gotowana na parze, kiszony ogórek 

środa, 5 października 2016

Jakie zabawki dla 8-miesięczniaka?

Po skończonym 8 miesiącu życia możliwości Witka zdobywania świata poszerzyły się o pozycję siedzącą, czworaczą i stojącą, co miało również wpływ na jego zainteresowanie przedmiotami. Dużo czasu poświęcał na ćwiczenie nowo zdobytych umiejętności, a tym samym zabawki zeszły na drugi plan, a głównym zajęciem stał się podbój świata.
 
1. zabawki grzechoczące
Witka nadal interesowały dźwięczące przedmioty. Opisane w poprzednim poście cyklu butelki-grzechotki zaczęły być używane zgodnie z przeznaczeniem, tzn. dzięki pozycji siedzącej mógł je chwytać i potrząsać nimi. Podobnie robił z  kotami z IKEA, które towarzyszą mu od urodzenia. O ile we wcześniejszych miesiącach ciumkał je namiętnie, o tyle teraz wykorzystuje ich grzechoczące właściwości. Nową zabawką z kategorii dzwięczących był natomiast drewniany marakas (oznaczony przez producenta jako zabawka od 6 miesiąca). Nasz egzemplarz został kupiony w Biedronce, ale wiele firm produkuje tego typu zabawki. Dziadek zakupił Witkowi całą kolekcję drewnianych instrumentów, jednak są one przeznaczone dla starszych dzieci i muszą jeszcze poczekać.

2. kubki Fischer Price (oznaczone przez producenta jako zabawka po 6 miesiącu)
Kubki to jedne z tych zabawek, które będą "rosły" razem z dzieckiem. Docelowo ma ono umieć włożyć mniejszy kubek w większy, ułożyć z nich wieżę lub dobrać w kolorystyczne pary. Jednak zanim to nastąpi, kubki te oferują wiele opcji zabawy również dla młodszych niemowląt. 8-miesięczny Witek uwielbiał burzyć kubkową wieżę. Do budowy bardziej skomplikowanych konstrukcji wykorzystywaliśmy również grzechoczące butelki, a na szczyt wieży kładliśmy wspomnianego wcześniej kota lub piłki sensoryczne (kupione w TK Maxx, oznaczone przez producenta jako zabawki po 6 miesiącu w odróżnieniu od zwykłych piłek terapeutycznych dostępnych w sklepach, które, choć wyglądają podobnie, nie mają atestów dla dzieci). Z czasem Witek nauczył się ściągać zabawkę położoną na szczycie wieży bez jej burzenia. Bawiąc się kubkami używamy nazw kolorów i dopasowujemy do nich inne przedmioty w tych samym kolorze. Może jest to zabawa ciut na wyrost, lecz ma ona na celu nie naukę kolorów, lecz opatrzenie się z nimi.

3. zabawki do wanny
Witek doczekał się w końcu swojej pierwszej prawdziwej zabawki do kąpieli, a jest nią nic innego jak kaczka. Mądrzejsza o lekturę artykułu o tym, co czai się w zabawkach do kąpieli, kupiłam taką, która nie ma dziurki. Wybór padł na wyrób amerykańskiej firmy kid o, która specjalizuje się w zabawkach z masywnego, lecz lekkiego plastiku o bardzo ciekawych, "designerskich" formach. Nasza kaczka (oznaczona przez producenta jako produkt po 12 miesiącu) swoim opływowym kształtem i uproszczoną formą przypomina kultowe ćmielowskie figurki porcelanowe z lat 50. i 60. XX wieku. A co, niech się dzieciak za młodu opatrzy z dobrym designem ;) Zabawki tej firmy dostępne są w polskich sklepach internetowych, a ja Witkowy egzemplarz znalazłam w TK Maxx - na prawdę warto tam zaglądać w poszukiwaniu ciekawych zabawek w atrakcyjnych cenach.




 
 
 

wtorek, 27 września 2016

Jakie zabawki dla 7-miesięczniaka?

Tym wpisem zaczynamy cykl poświęcony zabawkom, jakimi bawiły się nasze dzieci w poszczególnych miesiącach swojego życia. A zatem szykujcie się na subiektywny przegląd naszych skrzyń z zabawkami, a nie sklepowych półek. Raczej nie znajdziecie tu grająco-tańczących plastikowych kombajnów, ponieważ jako mamy stawiamy na zabawki neutralne, estetyczne, czasem DIY, często w duchu Montessori. Może Was zdziwić mała ilość zabawek, ale wychodzimy z założenia, że dla niemowlaka wszystko jest nowe i ciekawe. Nigdy też nie wiadomo, po co sięgną małe rączki i jaka rzecz codziennego użytku stanie się w danej chwili najfajniejszą na świecie zabawką. Ograniczeniem jest tylko wyobraźnia i względy bezpieczeństwa. 
 
 
Jako siedmiomiesięczne niemowlę Witek był wówczas na etapie fascynacji dźwiękami, czyli ulubionymi zabawkami były te, które wydawały różnorakie odgłosy- od szelestu, przez grzechotanie aż po prawdziwe huki.
 
1. butelki grzechotki: wraz z kolejnymi zużytymi butelkami po płynie do kąpieli powiększa się nasza kolekcja butelek-grzechotek. Mają one cylindryczny, dopasowany do dziecięcej rączki kształt, a dzięki temu, że nie są zadrukowane, tylko mają naklejoną etykietkę, nie ma obawy, że dziecko zje farbę drukarską. Obecnie nasza kolekcja liczy 5 różnie brzmiących butelek, wypełnionych solą, kaszą owsianą, fasolą mung, ciecierzycą i fasolą kidney. We wcześniejszych miesiącach Witek ćwiczył na tych butelkach chwyt i obgryzał zakrętkę, a jako mały pełzak turlał butelki, gonił je i słuchał wydawanych przez nie dźwięków.
 
2. metalowy talerz: nic nie wydaje bardziej przenikliwego dźwięku niż metalowy talerz uderzany o drewnianą podłogę i żaden inny dźwięk nie wywołuje tak błogiego uśmiechu na twarzy Witka jak ten. Obawiam się, że talerz zostanie z nami na dłużej.
 
3. dmuchana książeczka: Witek dostał tę zabawkę w prezencie i pokochał ją miłością wielką. Jest to pierwsza książka, której mama nie dość, że mu nie zabiera, to pozwala nawet ślinić do woli i obgryzać. Dodatkowo pomiędzy kartki (?), wszyty jest "klakson", którego piszczenie przywoływało pełzającego Witka, gdy ten udawał się w zakazane rewiry.
 
4. balony: zwane przez tatę Witka bum-bumami wywoływały duży entuzjazm. Zapewne zaciekawienie budziła dysproporcja pomiędzy wielkością i lekkością oraz nieznane dotąd właściwości tego przedmiotu. Witek zdawał się zadziwiony tym, jak łatwo było popchać balonik i jak ciężko było go ugryźć :)



 


poniedziałek, 26 września 2016

Jak efektywnie spędzić czas na spacerze ze śpiącym dzieckiem?



Niektórym mamom dzieci na spacerach śpią także wówczas, gdy wózek przestaje jechać. Wtedy wybieramy sobie jakąś przyjemną ławeczkę w parku i oddajemy się jakiejś przyjemnej czynności jak czytanie książki lub gazety, malowanie paznokci czy gapienie się w niebo.

Niestety niektóre dzieci otwierają oczy maksymalnie 5 sekund po zatrzymaniu pojazdu, a zatem nie pozostaje nam nic innego jak ... spacerować.

A zatem jak (efektywnie) spędzić czas na spacerze ze śpiącym dzieckiem?

  1. Na początek truizm - możesz rozmawiać przez telefon. Chyba większość z nas choć raz powiedziała komuś, że oddzwoni ze spaceru jak tylko dziecko uśnie. Oczywiście telefoniczne pogaduszki są jak najbardziej w porządku, choć ja łapałam się na tym że jak ktoś akurat nie odbierał - a ja akurat pchałam wózek - gorączkowo zastanawiałam się do kogo innego by tu zadzwonić. Po pewnym czasie doszłam do wniosku, że nic na siłę i rozmowy przez telefon owszem, ale tylko intencjonalne i te, na które mam ochotę. Żadne tam zapchaj dziury, żadne automatyczne i rozpaczliwe wybieranie numeru. 
  2. Możesz słuchać audiobooków. Też nie odkrywam tu Ameryki, ale tematu zgłębiać nie będę bo akurat mnie audiobooki jakoś nie siadły. Książka ma mieć swoją wagę i ma pachnieć książką. Tyle w tym temacie. 
  3. Kolejna oczywistość - możesz słuchać muzyki. Ja jednak wychodzę z założenia że przecież w domu z dzieckiem też mogę. Przy okazji Maniek rozwinie się trochę słuchowo, potańczymy, pośpiewamy sobie albo pobujamy się razem w rytm klasyki dla dzieci lub innego nu metalu z młodzieńczych lat mamy (oczywiście Maniek preferuje klasykę...)
  4. No i na koniec możesz odkryć magiczny świat podcastów!  

Co to jest podcast?

Podcast jest trochę jak audycja radiowa, z tym że nie musisz pamiętać o godzinie jej emisji.
W związku z tym możesz go wysłuchać kiedy tylko masz na to ochotę - w drodze do/z pracy, w drodze do/z domu, robiąc zakupy, sprzątając, gotując, prasując czy spacerując ze śpiącą latoroślą w wózku.

Wiele podcastów ma charakter edukacyjny i dotyczą w zasadzie wszystkiego.
Możesz znaleźć taki w języku polskim albo obcym - po angielsku, niemiecku, francusku czy hiszpańsku.
W zależności od Twoich zainteresowań możesz rozwijać swoją wiedzę na temat oszczędzania, biznesu, podróży, technologii, zdrowego odżywiania, minimalizmu, edukacji domowej, kina, gier i innych tematów.
Podcast może Cię więc rozśmieszać, motywować, inspirować, bawić lub uczyć.

Jak tego słuchać?

Aby wysłuchać podcastu możesz wejść na jego stronę i sprawdzić czy jest nowy odcinek. Możesz także zainstalować specjalny program, który sprawdzi za Ciebie czy dany podcast pojawił się w ostatnim czasie. Program ściągnie też audycję na dysk i wgra do odtwarzacza mp3 czy innego urządzenia.

Jeśli masz telefon czy inne urządzenie z systemem iOS ludzie z Apple zrobili już za Ciebie część roboty. Poszukaj fioletowej ikonki na ekranie.W iTunes jest wielka baza podcastów podzielonych już na kategorie i posortowane według popularności czy daty utworzenia. Wystarczy kliknąć, subskrybować interesujące Cię treści i ... słuchać!.


Jeśli masz telefon z systemem Android musisz ściągnąć program do słuchania podcastów. Do najpopularniejszych należą DoublePod Podcasts for android, Podcast Republic czy Stitcher Radio for Podcasts.

Szczegóły techniczne na pewno łatwo wygooglujesz w Internecie.
Moim zdaniem bardzo dobrze opisała temat Pani Serwisantka w tym poście:
http://www.serwisantka.pl/2015/10/jak-sluchac-podcastow-i-dlaczego-warto-aplikacje-podkasty.html




A czego słucham ja?

Po polsku:
  1. Więcej niż oszczędzanie pieniędzy – siostrzany podcast jednego z bardziej znanych polskich bogerów Michała Szafrańskiego. 
  2. Więcej Niż Zdrowe Odżywianie – o zdrowym stylu życia oraz rozwoju osobistym i zawodowym.
  3. Więcej niż edukacja – o edukacji alternatywnej i domowej oraz o rodzinie.
  4. Kurs na pasję – life coach i animatorka rozwoju osobistego o pasji i rozwoju.
  5. Świat w trzy minuty – skąd się bierze śnieg, jak sterować samolotem, dlaczego właściwie samolot lata albo czemu rower się nie przewraca? Zajmujący temat wyłożony w trzy minuty.
 Po angielsku:
  1. The Minimalists – o tym jak wieść szczęśliwsze życia mając mniej.  
  2. The Mind Palace – podobnie jak wyżej o minimaliźmie.
  3. TEDTalks – TEDy bez wizji, sama fonia. 
  4. Freaconomics radio – bezkompromisowi autorzy "Freakonomii" o tym jak badać prawdziwe motywy ludzkich zachowań i pokazywać, dlaczego ludzie robią to, co robią.

Zachęcam też do dołączenia do grupy na fb W ruchu słucham podcastów
https://www.facebook.com/groups/wruchusluchampodcastow/?fref=ts

Grupa stanowi niekończącą się kopalnię wiedzy o tym, czego słuchają inni. Poza tym jest tam poradnik dla osób, które są zainteresowane podcastami, ale nie do końca wiedzą skąd je wziąć (dokładnie wyjaśnione opcje na iOS, Android, Windows czy samochód).

To co, na następnym spacerze posłuchasz podcasta? :)


czwartek, 15 września 2016

Jak odzyskać kontrolę nad przestrzenią domową? #MinsGame



Zastanawiałaś się kiedyś jak żyłoby się mając mniej?

Mniej rzeczy? Mniej do sprzątania? Mniej na głowie? Mniej trosk?

Kiedy byłam w ciąży i jeszcze naiwnie myślałam, że małe dzieci na okrągło jedzą i śpią, przygotowałam sobie bardzo ambitną listę lektur do przeczytania na najbliższy rok. Oczywiście na dzień dzisiejszy odhaczyłam zaledwie cztery pozycje, ale dzięki słuchaniu podcastów (więcej na ten temat tutaj: PODCASTY ) udało mi się zgłębić obszar, nad którym chciałam popracować w ciągu rocznego urlopu macierzyńskiego - minimalizm. Maniek to nasze pierwsze dziecko, więc zaczęłam się zastanawiać czego chcę ją nauczyć, jakie wartości przekazać, jak pokazywać świat.

Większość książek typu "Magia sprzątania" Marie Kondo (i jej popularna aczkolwiek nietrafiająca zupełnie do mnie metoda konmari) czy Anthea Turner i jej "Perfekcyjna Pani Domu" często dotyczą samej organizacji przestrzeni domowej.  Ponadto zazwyczaj odpowiadają one na pytanie JAK, a niekoniecznie na pytanie DLACZEGO mieć mniej. Pamiętaj, że dobrze zorganizowany zbieracz to wciąż zbieracz ;)

Ja założyłam więc, że najpierw chcę wiedzieć DLACZEGO chcę mieć mniej, PO CO mi to? 

Na początku przeczytałam fantastyczną książka "Mniej. Intymny portret zakupowy Polaków" Marty Sapały. Autorka wraz z kilkoma rodzinami i osobami chętnymi do wzięcia udziału w eksperymencie przez rok czasu postanawiają żyć za mniej. Dokumentując ten proces przedstawia mnóstwo ciekawych i inspirujących opowieści - o ludziach podobnych Tobie i mnie, osadzonych dodatkowo w naszym kontekście kulturowym.
Potem odświeżyłam sobie dość popularną "Sztukę prostoty" Dominique Loreau. Warto jednak pamiętać o tym, że część doświadczeń Francuzki żyjącej w Japonii zwyczajnie nie jest przekładalna na naszą rzeczywistość. 
W końcu trafiłam też na www.theminimalists.com i w zasadzie dopiero od lektury ich esejów i słuchania słuchania nagrywanych przez nich podcastów rozpoczęła się moja poważna praca nad sobą i naszą przestrzenią domową.

Kiedy już wiesz, że chcesz mniej i masz w sobie gotowość na tę zmianę The Minimalists proponują zagrać w grę The MinsGame. Jej zasady są bardzo proste. Zaczynasz grać na początku danego miesiąca i pierwszego dnia pozbywasz się jednej rzeczy. Zgodnie z zasadami ważne jest aby do północy opuściła ona Twój dom - możesz ją wyrzucić, sprzedać albo oddać potrzebującym.
Drugiego dnia pozbywasz się dwóch rzeczy.
Trzeciego trzech.
Za każdym razem zadajesz sobie pytanie: does it add value to my life or does it bring me joy? Jeśli dana rzecz nie dodaje wartości Twojemu życiu, ani nie przynosi Ci radości pozbądź się jej i wyczyść przestrzeń wokół siebie.

Oczywiście początek gry jest bardzo łatwy i napędza do działania. Po dwóch tygodniach robi się nieco trudniej, albowiem piętnastego dnia pozbywasz się piętnastu rzeczy, a dwudziestego dwudziestu.
Dlatego też warto w MinsGame grać z kimś bo będziecie wzajemnie się kontrolować i motywować do działania. Ja zagrałam ze swoją przyjaciółka Mają i umówiłyśmy się, że każdego dnia przesyłamy sobie zdjęcie lub listę rzeczy, których się pozbywamy. Fakt, iż musisz zdać raport powoduje większe zaangażowanie w oczyszczanie przestrzeni wokół siebie. Dodatkowo włącza się element rywalizacji, bo jeśli ktoś wysyła Ci zdjęcie z pieczołowicie ułożonymi 23 rzeczami to czujesz, że nie możesz zrezygnować i zastanawiasz się, bez których 23 rzeczy Ty możesz żyć.
W tej grze nie ma zresztą wygranych ani przegranych - każdy wygrywa niezależnie od tego czy grał 20 dni czy, tak jak my, dotrwał do końca miesiąca (u nas był to 31 marzec).

W moim przypadku z uwagi na Mańka musiałam dokonać pewnych modyfikacji. Na przykład nie zawsze możliwe było, aby faktycznie do północy rzeczy znikały z domu więc na czas trwania gry składowałam większość z nich w garażu z założeniem, że jeśli już tam są to do nich nie zaglądam. Jeśli pozbywałam się czegoś względnie atrakcyjnego (ale nie dodającego wartości mojemu życiu, ani nie przynoszącego mi radości) pytałam Mai czy chciałaby daną rzecz (wzięła kilka ciuchów, a ja wzięłam kilka rzeczy od niej).
Po zakończeniu gry wszystkie rzeczy, które mogłyby komuś się przydać jak sprzęty domowe czy ubrania zawiozłam do Domu Pomocy Społecznej.

Po miesiącu okazało się, że z życia każdej z nas zniknęło blisko 500 rzeczy.
500! 
I wiesz co?
Nie tęskniłam za żadną z nich. A żeby się nagrodzić poszłyśmy razem dobry obiad.

Czas w domu z dzieckiem to dobry czas żeby coś zmienić w swoim życiu.
Mnie zmiana priorytetów i lepsza organizacja przestrzeni pozwoliła na odzyskanie poczucia kontroli nad swoim życiem, z którego zostałam odarta gdy urodziła się Maniek.

To co, chcesz zagrać ze mną w #MinsGame?

piątek, 9 września 2016

Jak wprowadzać owoce do diety dziecka, czyli sprawdzone połączenia warzywno-owocowe

Nikt nie mówił, że rozszerzenie diety niemowlaka będzie lekkie, łatwe i przyjemne. Większość z nas intuicyjnie czy też bazując na doświadczeniach innych mam podaje dziecku marchewkę jako pierwszą. Potem coraz śmielej zaczynamy serwować naszemu potomkowi coraz to nowe warzywa, ich kombinacje aż po wielowarzywne zupki. Jak już jesteśmy średnio zaawansowanymi adeptkami niemowlęcej dietetyki na horyzoncie pojawia się widmo owoców. Niby temat wdzięczny, ale obarczony widmem dziecięcia, które posmakowawszy owoców, wzgardzi dopiero co poznanymi warzywami. A wszystkiemu winny jest ten ich słodki smak. Jak więc zapoznawać dziecię ze słodkim smakiem? A może nasze dziecko już rozsmakowało się w owocach i na kilometr pluje warzywami? Sprytna mama ma na to sposób - dania łączące warzywa z owocami, w których smak słodki, kwaśny i warzywny łączą się w zbalansowaną całość. Poniżej kilka zestawień, które się u nas sprawdziły.
 
Uwagi techniczne:
- lepiej zacząć od kwaśnych owoców typu malina, porzeczka, stopniowo przechodząc do coraz słodszych. Tak popularnego wśród mam banana, proponuję zostawić na koniec.
- stare odmiany jabłek są kwaśniejsze niż te, obecnie uprawiane. Polecam więc stare sady, a jak się nie ma dostępu do takowych, to polecam wycieczkę poza miasto w celach zbieraczych
- nie dosładzajmy kwaśnych potraw daktylami czy bananami, zakładając z góry, że skoro dla nas są kwaśne, to i nasze dziecko za takie je uzna. Dziecko może zaskoczyć wysoką tolerancją kwaśnego smaku, dajmy mu więc szansę zakosztowania oryginalnych smaków bez dosładzaczy.    
 
 
 
jabłko
gruszka
malina
porzeczka czerwona
burak
Surówka z pieczonego buraka (przepis tu) i surowego jabłka startych na tarce o średnich lub drobnych oczkach, kapka oleju lub oliwy
Blw – plastry Pieczonego buraka ułożone naprzemiennie z plastrami surowej gruszki. Można ułożyć w piramidkę lub wachlarz i posypać mielonymi pestkami dyni.
Blw – pieczony burak pokrojony w plastry lub słupki posypany surowymi malinami
Pieczony burak pognieciony widelcem lub zmiksowany zmieszany z musem z czerwonej porzeczki (podduszone, przetarte owoce)
cukinia
Bardzo słodkie jabłka podduszone z cukinią w proporcjach 1:1
 
 
 
dynia
Mus z dyni i jabłek w dowolnych proporcjach. Można zawekować.
 
 
 
pietruszka
 
Zupa krem: bulion warzywny lub woda z łyżeczką oleju, dodać pietruszkę, gotować do miękkości. Pod koniec dodać gruszkę (proporcje 2:1). Całość zblendować, można posypać mielonymi orzechami włoskimi